Tuesday 20 April 2010

po angielsku przy naszej ławeczce

Leszek zrobił "garaż" z Saoirse. W dwie minione soboty byłam z kapitanem w marinie. Pojechałam aby sobie przypomnieć, że mamy w posiadaniu jacht. Wzdycham tylko. Samo posiadanie Saoirse nie jest zadawalające. Chciałabym powrócić już do jej używania. Nic to, ważnym jest, że krok po kroku zmierzamy do tego aby wszystko powróciło na swoje miejsce.
Pierwszej soboty pomogłam Leszkowi wynieść wodę, którą zastaliśmy w zęzie. Wynosiłam wiadro po wiadrze, przy kolejnym podanym pustym wiadrze zobaczyłam jak skulony Leszek męczy się przy zbieraniu jej gąbką i jak bardzo przy tej pracy rozchlapuje ją na materace - postanowiłam mu pomóc. Wzięłam gąbkę w swoje ręce. Nasze materace jeszcze żyją, a wręcz mają własne choć niestety przeżarte ropą i grzybem życie. Już słyszę słowa, które przytoczyłby Leszk w riposcie dotyczącej materacy: "Jeszcze nieraz głowę przyłożysz do nich i spać będziesz w najlepsze." Cóż, oboje wiemy, że będą nowe, ale też oboje nie wiemy kiedy to będzie. Przy okazji, mając w rękach gąbkę wyczyściłam zęze pod silnikiem, teraz łatwiej było tam się dostać. Zajrzałam też tego dnia w każdy niemal kąt aby zobaczyć jak łódka nam przezimowała. Ogólnie byłam mile zaskoczona, nie było tak źle. Z zostawionej 'spożywki' tylko rozpakowany ryż przybrał jasno zielonkawy kolor, reszta nadspodziewanie dobrze przetrwała. Wyszorowałam wszystkie kąty. Zabrałam co się tylko dało z łódki do domu na wieś aby to wyprać. Leszek tego dnia przewietrzył żagle. Fok nieco się przybrudził tzn zagościła na nim plama pleśni, plamka jest mała biorąc pod uwagę powierzchnię żagla. Leszek bardzo plamką się nie przejął - jest mała- rzekł. Tyle to pracy wykonaliśmy w pierwszą sobotę. Odpoczynek też był - przy naszej (Leszka) ławeczce. Odpoczywaliśmy tym razem po angielsku. Zostaliśmy w samochodzie i tak jak każdy rasowy tubylec podziwialiśmy zatokę przez okna naszego wozu.
Druga sobota. W ostatnim tygodniu pojechaliśmy na barkę. Teoretycznie wszystko na niej jest, wszytsko co wiąże się z żeglarstwem. Aby zobrazować co na niej można wyszperać napiszę, że my przy najbliżeszej okazji (mam na myśli bardziej Leszka niż nas) oddamy tam ciągle wożone w "padaczce" (nasze drugie auto) olinowanie i stary forluk gdy już go zastąpimy nowym. Przeszperalimy kąty barki i nie znaleźliśmy szukanych metalowych kątowników pod silnik. Wstąpiliśmy też do B&Q gdzie Leszek zastanawiał się czy kupić nowe stopki do silnika, czy też wystraczy wiertło i trochę pracy aby wywiercić większe dziury pod zaduże śruby zakupinych stopek. Kupilśmy wiertło! Zakup okazał się dobrą decyzją (hej!) Dziurki leżą jak ulał. Tego dnia w "garażu" Leszek też szukał szczotki do czyszczenia rdzy. Specjalnej, metalowej szczotki którą można byłoby przymocować do wiertarki. Leszek powiedział, że przewijała mu się ona pod ręką, ale najprawdopodobniej było to w "padaczce", a nie na łódce. Na jachcie znaleźliśmy podobną, ale bez możliwości połączenia do wiertarki, której udział przyśpieszyłby czyszczenie powstałej rdzy na silniku. Założyłam rękawiczki na dłonie i gdy Leszek poszedł do biura mariny porozmawiać o umowie muringu ja starałam sie odnaleźć metal na silniku pod rudym nalotem. Źle nie wyszło, a i kapitan pochwalił ;). Ja wiem, że można by lepiej, ale z tym poczekamy ;). Posprzątaliśmy narzędzia do skrzynek i ponownie po angielsku odpoczęliśmy przy naszej ławeczce.
Na zdjęciu Leszek odpoczywający na naszej ławeczce - po swojemu ;).


Monday 12 April 2010

Katyń

"Teraz z Polakami jesteśmy złączeni podwójną krwią. Do 22 tys. doszło jeszcze prawie 100. Jest to próba nie tylko dla Polaków, ale także dla nas" napisał komentator radia Echo Moskwy Matwiej Ganapolski po sobotniej katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.

Sunday 11 April 2010

Kondolencje

Głębokie wyrazy współczucia, dla rodzin ofiar tragedii pod Smoleńskiem. [*]