Monday 8 July 2013

You can do it.

"Yes, you can. You can do anything you wanna do as long you make up your mind. You can do it."

Sunday 17 July 2011

Bardzo krótki film.

(Bardzo) krótki film. Tematem jest tramwaj - lizboński tramwaj, ale gdy powracam do tej migawki moją uwagę przyciąga kobieta w chustce na głowie. Dzięki tej postaci 'scena' nabiera charakteru.

<

Saturday 30 April 2011

nie doszło do zakupu

Zrezygnowaliśmy (...)

Friday 28 January 2011

przemnożyć przez dwa

Kupiliśmy jacht. Będzie o zaletach gdyż Leszek wypisał co jest do zrobienia tutaj: http://saoirse.blox.pl/2011/01/W-kolo-Macieju-Do-kwadratu.html.
Ja uczona doświadczeniem dodam, że nakład pracy trzeba przemnożyć przez dwa ;). Nie będę pisała o nautyce, zawierzyłam Leszkowi, że jacht jest Okay. Oceniałam i przyglądałam się naszemy przyszłemy domowi.
Z Oxfordshire przez moje Somerset wjechaliśmy do Devon gdzie to David pod wiatą pomiędzy zabytkowymi autobusami "zakotwiczył" jacht. Nie uważam, że to okoliczności przyrody przesądziły o miejscu w którym stoi łódka, ale muszę napisać, że kolory które tam zobaczyłam nadal drażnią moje zmysły, nadal wspominam to miejsce. Styczeń, a tam zieleń, soczysta zieleń okalająca pagórki. Zaś pasące się owce podkręcają klimat ;) - są niczym te piegi na twarzy dziewczyny.
Wracając do głównego tematu. Wchodzimy po drabinie na pokład. Ciągle towarzyszy nam niewiadoma i pytanie: czym zaskoczy nas wnętrze jachtu? Wdrapuję się na górę i oprócz myśli "nie patrz w dół", powtarzam sobie "zalety" - na tym skup uwagę! Jesteśmy na pokładzie. Potwierdziło się to co zobaczyliśmy na zdjęciach - jest on bardzo zakurzony.
Rozglądam się i powtarzam swoją mantrę - "zalety!". Przyglądam się bliżej i myślę, że po pierwsze jest to jacht, a nie namiot szturmowy na którym już można zamieszkać (Saoirse ma swoje, inne atuty ;) ). Wchodzę po schodkach do kambuza i widzę - ciemność. Chwila i David oświeca wnętrze latarką. Moja mantra wypełnia mi myśli. Wyrywa mnie z mojego "zamyślenia" David zagadując o pływanie. Odpowiadam, że taaaaak byyyyylo :) ale rok temu, ale zaraz i Leszek ponownie zasypuje go pytaniami, a ja wracam do zalet. Tak więc, jest i wysokość stania! Nawet gdy doda się podłogę i podsufitkę nadal będzie wysokość stania - dla mnie :). Ważnym jest, że na Mirage (klasa tego jachtu, aby być dokładną dodam, że Mirage 28) jest więcej zrobione niż na Saoirse. David napracował się nad "wypruciem" całego wnętrza. Teraz tylko trzeba pouzupełniać braki. Uwagę moją zwróciło drewno pilersu. Piękny lity kawał tekowego drewna. Wcześniej już uzgodniliśmy, że jeżeli wyniknie potrzeba lakierowania to użyjemy matowego lakieru. I chyba najważniejsze. Przewrotnie nawet napisze, że cieszy mnie fakt, że jacht jest suchy, a kolejna rzecz na plus - część podwodna została wypiaskowana do żywego żelkotu - nie trzeba szlifować!
Wad praktycznie nie ma, zapewne wyjdą z czasem, ale zalety przy danej cenie jachtu przeważyły i zdecydowaliśmy się na zakup.

Zaliczka wpłacona!

Sunday 16 January 2011

nazwa bloga

Dziś znajomy napisał Leszkowi to zdanie na czacie : "Leszek, Marzena musi zmienić nazwę bloga, bo prowokuje rzeczywistośc"... czy to wina nazwy mojego bloga (przypomnę: homeless), że musimy zmienić pracę - gdyż zostaniemy bez dachu nad głową za dwa miesiące ;) /Leszek opisał przyczynę wypowiedzenia mieszkania na swoim blogu: http://saoirse.blox.pl/2011/01/W-kolo-Macieju.html)
Ogólnie idzie ku dobremu. Zaczęliśmy przeglądać oferty sprzedaży większych łódek, większych od naszej obecnej Saoirse ;). Mam nadzieję, że ten mój Kapitan przedkłada jednak żeglarstwo nad szkutnictwo ;). Myślimy, że czas najwyższy przeprowadzić się na południe.

Saturday 1 January 2011

dwa tematy

Usiadłam i wyznaczyłam kurs z punktu J do naszej mariny. Rozłożyłam mapę dwa lub trzy dni temu i pomyślałam - nieeee, juuutro... Dziś usiadłam i skupiłam się na prądach i pływach, oraz światłach i innych zatopionych wrakach. Czyli uczę się czytać mapę. Wiem już, że prądy są powiązane z pływami i podczas mojej podróży palcem po tejże mapie prąd zmienił się na mojej drodze ze wschodniego na zachodni, a to wszystko w zakładanych sześciu godzinach.

Fotografia. Myslę, że muszę zacząć robić zdjęcia...

Sunday 3 October 2010

nowe hobby

Leszek już przy pierwszym jachcie odkrył to, że pociąga go szkutnictwo. Zaś przy drugim wciągnęło go to tak, że zaraził mnie tym hobby. Żeglowanie w tym roku odłożyliśmy na drugi plan. Dzięki temu całkowicie mogliśmy poświęcić się temu co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi :). Lato minęło nam dość szybko. W czasie urlopowym zabraliśmy się za remont kambuza. Nie to, że zakończyliśmy już tam naszą pracę. Jeszcze nie. Zostawiliśmy dużo jej na zimę. Aby w te długie wieczorne godziny czerpać niewysłowioną przyjemność ze szlifowania, lakierowania, polerowania. Sam miodzik. Remont nas wciągnął. Jednak były też chwile kiedy to Leszka nachodziły obawy. Myślał, że będziemy zmuszeni przerwać zabawę i odłożyć wciągające hobby na nastepny rok, a zająć się pływaniem. Bił sie z myślami, długo się zastanawiał. Stawialiśmy sobie pytanie jak przedłużyć te upojne chwile ze szlifierką. Szczęście nie trwa wiecznie. Nadszedł ten moment kiedy to zaplanowaliśmy jesienne żeglowanie. Jednak przyznam ;), że ciągle zwlekaliśmy. Postanowiliśmy, że jeszcze coś zrobimy aby przedłużyć pracę przy naszym jachcie. Wyjęliśmy Saoirse na brzeg i zafundowalismy jej konieczny prysznic podwozia. Muszę przyznać, że mamy szczęście. Leszka upór jest niedościgniony. Znalazł!!! Żeglowanie mogliśmy odłożyć. Wracamy do szlifierek i papieru ściernego! Do tegoż naszego szczęścia przysłużyła się pęknięta nakrętka przy śrubie napędowej. Słowami nie da się wyrazić naszej radości. Teraz szlifujemy kadłub i pokład! I tak upajani wdychanym pyłem zeszlifowanej farby cieszymy się, że remont nadal trwa. Poniżej kilka obrazków.